Na Ukrainie ukazała się długo oczekiwana powieść Sofii Andruchowycz “Amadoka”. Autorka, znana w Polsce z książki "Felix Austria", analizuje to, jak tworzy się nasza pamięć, w tym ta historyczna, od jakich czynników zależy i które fakty chcemy zapamiętać, a o których zapomnieć.
Poniżej mówi wywiad dla radiowej Dwójki, który ukazał się w maju 2020 roku.
Książka Amadoka opowiada o mężczyźnie, który został ciężko ranny na Wschodzie. Stracił także pamięć i w rekonstrukcji tej pamięci pomaga mu jego partnerka, Romana. Skąd wziął się pomysł na tego rodzaju fabułę?
To jest oczywiste, że z naszej ukraińskiej rzeczywistości. Już kolejny rok trwa wojna na wschodzie Ukrainy i nawet jeśli nie jest się tak blisko do tego miejsc, gdzie odbywa się wojna to i tak nie możesz się z nią nie zetknąć. Tak czy inaczej przeżywasz to i przetwarzasz. Nawet jeśli mieszkasz w spokojnym mieście i widzisz wszędzie spokojne życie, oczywiście mówię o czasie przed kwarantanną, to powietrze wszystko jest przesiąknięte wydarzeniami na Wschodzie. Wciąż trafia się na historię zabitych, zaginionych i tych, którzy z własnej woli wyruszają na wojnę, jako ochotnicy. I nawet jeśli faza działań wojskowych nie jest tak aktywna, to bardzo się odczuwa, że te wydarzenia mają miejsce. Ta idea była moim sposobem, aby przerobić i przeżyć wydarzenia na wschodzie Ukrainy.
Musimy jednak wyjaśnić, że nie jest to książka o wojnie, a raczej jest tu akcent na pamięć i rekonstrukcję. Ja mam wrażenie, że na Ukrainie cały czas trwa walka różnych wizji historii i pamięć jednego z centralnych bohaterów Romana właśnie jest składana z różnych puzzli.
Tak. W ogóle jedna z interpretacji powieści “Amadoka” dotyczy pamięci i różnych sposobów zapamiętywania, zapominania, pojawienia się fałszywych wspomnień, ich tworzenia, przekazywania wspomnień przez jednych ludzi drugim, narzucania pamięci. To jest badanie tego, co dzieje się z pamięcią, tożsamością w ukraińskim kontekście. Ukraińska historia jest trudna i w wielu aspektach nie omówiona, nie wyprowadzona w wielu aspektach w aktualne wymiar. Dla mnie, pisanie “Amadoki” było jedną z moich prywatnych prób pracy nad tą pamięcią, nad tymi tematami i nad całymi fragmentami ukraińskiej historii: II wojną światową, Holocaustem, represjami stalinowskimi, stosunki między narodami: Ukraińcami a Żydami, Polakami i Niemcami. Robię to na przykładzie konkretnej rodzinnej historii, a nawet kilku różnych historii, zarówno z zachodniej, jak i wschodniej Ukrainy. Spotkanie tych różnych historii to to, o czym piszę w swojej powieści.
Pani mówi, że historia na Ukrainie “nie jest wyprowadzona w aktualny wymiar”. Co to oznacza? Nie jest obecnie interpretowana, nie ma zainteresowania historią i dogłębnym poznaniem i zbadaniem?
To nie jest proces, który teraz się pojawia, a on trwa ponad 20 lat, po prostu obecnie przyspiesza aktualizacja tej pamięci. Jeszcze nie minęło tyle czasu, aby można było całą tę pamięć, historię, omówić i zbadać na różnych poziomach zarówno na poziomie historycznym, naukowym, jak i artystycznym, psychologicznym i tak dalej. Pisząc Amadokę starałam się omówić aspekty, które mnie bardzo niepokoją i jak odczuwam niepokoją dużą część ukraińskiego społeczeństwa. Chciałam to wyrazić na sposób artystyczny łącząc badania historyczne, ale głównie na sposób intuicyjno artystyczny wykorzystując metaforę, jako głównie narzędzie pracy z nieświadomym i świadomym.
Ja z kolei mam wrażenie, że historia na Ukrainie jest wykorzystywana politycznie - jedna wizja była do rewolucji godności, druga potem, teraz ta historia jest z boku, brak jest tej jednej linii historycznej skierowanej na badanie historii, na to, co się naprawdę odbywało. To z czym ma do czynienia większość Ukraińców to interpretacja historii aktualnie przedstawiana przez rządzących bądź tych, którzy mają ich błogosławieństwo.
Zgadzam się, choć może nie jest mi łatwo się zgadzać z takim punktem widzenia, choć może jest on trochę zmaksymalizowany, ale jest tu racja. To instrumentalne wykorzystanie historii to jeszcze kontynuacja tego, co było w czasach radzieckich, kiedy robiono to najaktywniej, gdy zmieniano historię. Jej duże części wyrzucano i zabraniano. Nie można było wspominać i to było niebezpieczne dla ich życia i życia bliskich. Wraz z niepodległością wiele się zmieniło. Wiele wyszło na powierzchnię, ale trudno jest po tej radzieckiej traumie, po tylu dziesięcioleciach, znajdować wspólne płaszczyzny i zrozumienie po co nam jest potrzebny ten konsensus, wspólna strategia wizji historii. Dlatego jest to jeden z wielkich ukraińskich problemów: naszemu społeczeństwu nie jest łatwo zrozumieć, że powinniśmy się porozumieć, uczciwie zbadać i omówić bolesne, nieprzyjemne momenty, związane z winą w przeszłości.
Czy tutaj nie jest prostą receptą, nie mówienie o tej historii, zapomnienie lub jej oddanie władzom lokalnym. Tak, aby władze we Lwowie zajmowały się UPA, a w Charkowie stawiano pomniki generała Żukowa.
Ludziom trudno zrozumieć po co to jest potrzebne, na ile to jest bezpośrednio związane z tym, jak oni żyją. Wydaje się, że są to takie efemeryczne tematy, które nie mają praktycznie związku z codziennym życiem, dlatego dla zwykłych ludzi to się wydaje nieważne. Ma pan rację, że każda następna władza stara się historię przepisać po swojemu tak, aby to było bezpieczne i przynosiło większe dywidendy wśród wyborców. W przypadku obecnej władzy, ona chciałaby nie dotykać niebezpiecznych tematów, nie zmieniać dyskursu i zostawić wszystko tak, jak było nawet w czasach do prezydentury Petra Poroszenki. Mam wrażenie, że ich zadowala taki postradziecki sposób wizji historii.
Jeżeli chodzi o tytułowe jezioro, czyli Adamokę, które zostało opisane przez Herodota. Ono było na mapach, później zniknęło, choć miało być największe na kontynencie. Właściwie tak też jest, jeśli spojrzymy na różne kultury w Europie: polską we Lwowie, czy niemiecką we Wrocławiu. Na ile teraz na Ukrainie istnieje zainteresowanie prawdziwą przeszłością miast, historią, ludnością której już tam nie ma?
Uważam, że tego jest za mało, nie tyle, ile by się chciało. Jest jakaś mała część ludzi, którzy czują potrzebę takiej wiedzy, odnowienia jej i przekazania innym. Dalej ten proces już zależy od obecnej sytuacji i na ile ta historia jest wyrażana, opowiadana przez historyków, czy obecna w jakichś akcjach kulturalnych, wystawach i od zainteresowania miejscowej publiczności. Wiem, że we Lwowie jest wielkie zainteresowanie innymi kulturami, które tworzyły to miasto: polską, czy żydowską. Ale może to zainteresowanie budzi się też w innych miastach. W Kijowie zainteresowanie historią i wydarzeniami kulturalnymi było zawsze. Jest stała grupa ludzi, która zawsze bierze w nich udział.
Opisuje pani też takie wydarzenia, które są obecnie uznawane za kontrowersyjne, na przykład udział Ukraińców w mordowaniu ludności żydowskiej. Jaka jest na to reakcja? Czy pojawia się krytyka?
Na razie minęło zbyt mało czasu. Jestem gotowa, że krytyka pojawi się na pewno bo to są bolesne tematy i nie mogą nie wywoływać różnych emocji i reakcji. Wśród nich jest też zaprzeczenie i wzajemne oskarżenia, usprawiedliwienie. Ale na razie takiej krytyki nie było i to dobrze, to mnie cieszy. Te wrażenia czytelników, o których słyszę, odczytuję jako potrzebę, czy oczekiwanie Ukraińców, aby mówić o tych tematach, omawiać je, mówić, że Ukraińcy byli nie tylko ofiarami, tymi jedynymi którzy ucierpieli w XX wieku w wyniku zmian władzy i cięć na mapach, represji, ucisku i zabójstw, ale Ukraińcy bywali i często byli tymi, którzy dokonywali aktów przemocy. To jeden z tematów mojej powieści. Dla mnie ważne jest, aby widzieć reakcję ludzi, którzy są gotowi do refleksji i rozmowy, którzy chcą aby ten temat był na powierzchni.
Czy pani zdaniem ta książka będzie interesująca dla polskiego odbiorcy i czy planują Państwo jej przetłumaczenie na polski tak, jak Pani poprzednia powieść “Feliks Austria”?
Mam nadzieję, że będzie, ale nie prowadziliśmy konkretnych rozmów. Myślę, że będzie ona interesująca dla polskiego czytelnika chociażby dlatego, że jest to subiektywna wersja, interpretacja historii XX wieku sąsiadów ze wschodu. Duża część tej książki rozgrywa się na tych ziemiach, gdzie Ukraińcy mieszkali razem z Polakami. Wśród bohaterów też są Polacy, choć raczej są to postacie epizodyczne. To jest takie odczucie małego miasteczka, gdzie Ukraińcy mieszkają razem z Polakami i Żydami.
___________________________________________________________
Część powyższego wywiadu była wyemitowana w radiowej Dwójce, w audycji "Wybieram Dwójkę".
Całość można odsłuchać poniżej:
Comments