Wywiad z byłą prokurator Krymu Natalią Pokłońską, czy przywódcą separatystów Igorem Girkinem (Striełkowem) nie jest może czymś nadzwyczajnym w rosyjskich mediach, ale gdy przeprowadza go mieszkający na Ukrainie dziennikarz wywołuje pewien niesmak i skandal. Jego bohaterem jest Dmitrij Gordon.
Celowo użyłem tutaj rosyjskiej wersji jego imienia ponieważ Gordon, choć deklaruje lojalność wobec państwa ukraińskiego, porusza się sprawniej po rosyjskich i postradzieckich przestrzeniach kulturalno - informacyjnych. Cały czas żyje w tej przestrzeni geograficznej, w której Mińsk, Kijów, czy Moskwa były miastami jednego państwa. Setki, czy tysiące Jego wywiadów to przedstawienia wyjątkowo długie, nudne, pełne mało istotnych szczegółów, z przydługimi odpowiedziami, wyjęte jakby z poprzedniej epoki. Przez cały ich czas, a trwają czasem po kilka godzin, Dmitrij Gordon trzyma na twarzy uśmiech samozadowolenia. Tu na przykład w rozmowie z oligarchą Ihorem Kołomojskim.
Sam Dmitrij Gordon jest przy tym sprawnym biznesmenem. Pomijając wypominany mu od lat incydent z reklamowaniem magicznych piramidek, które leczą raka, zyski czerpie przede wszystkim z działalności dziennikarskiej. Jego wywiady można oglądać nie tylko w telewizji, ale także na kanale YouTube (od kilku do kilkuset tysięcy wyświetleń każdy) oraz czytać w tygodniku Bulwar Gordona (gazeta twierdzi, że ma 2,5 miliona czytelników), który jest dosłownie bulwarówką, w której można znaleźć wywiady z gwiazdami i gwiazdeczkami przestrzeni postradzieckiej. Ale nie tylko. W zeszłym roku ukazał się tam wywiad z byłym premierem Mykołą Azarowem. Choć tutaj chyba też trzeba by użyć jego rosyjskiego imienia Nikołajem, które otrzymał rodząc się w rosyjskiej Kałudze.
Teraz jednak Dmitrij Gordon uderzył jeszcze ostrzej. “Bohaterami” jego ostatnich wywiadów byli poszukiwani na Ukrainie i oskarżeni z wielu paragrafów Igor Girkin i Natalia Pokłońska. Pierwszy to obywatel Rosji, w 2014 roku przywódca wspieranych przez Moskwę bojówkarzy, którzy wówczas rozpoczęli separatystyczną awanturę w Zagłębiu Donieckim.
Po patriotycznym proukraińskim wstępie o tym, jak Dmitrij Gordon współczuje tym, którzy walczyli i walczą na wschodzie Ukrainy z rosyjską agresją i za kogo uważa swojego rozmówcę, dalej następuje cięcie i przez ponad 3 godziny trwa w miarę przyjemna, choć trzeba przyznać bardzo szczegółowa, rozmowa z czołowym separatystą. Podobnie jest z byłą prokurator Krymu, która poparła separatystów, a później przeszła na stronę Moskwy i nawet została deputowaną rosyjskiej Dumy. To ona stoi, między innymi, za prześladowaniem Tatarów Krymskich. Jest nawet wzruszająco, ponieważ Natalia Pokłońska, znana też jako Niasz Miasz, śpiewa ukraińską piosenkę ludową, a Dmitrij Gordon jest też z tego zadowolony. I tak dość życzliwie, choć szczegółowo, przez prawie 3 godziny. Całkowicie w stylu Gordona.
Naturalnie rodzi się pytanie, po co powstają takie wywiady. Oczywiście dziennikarz może rozmawiać z kimkolwiek. Problemem pozostaje jednak stosunkowo życzliwy styl rozmowy.
Eksperci zwracają też uwagę na następujące kwestie:
- w ciepłym sosie wywiadu pływają tezy rosyjskiej propagandy, na przykład o tym, że rosyjskich wojsk nie było i nie ma w Zagłębiu Donieckim,
- okupanci i ich kolaboranci na równych prawach z ukraińskimi politykami przedstawiają swoje racje za pomocą mającego siedzibę w Kijowie medium. Jest to pierwszy taki przypadek,
- Dmitrij Gordon uwiarygadnia bohaterów swoich wywiadów. Przecież Ukraińcy szybciej uwierzą Igorowi Girkinowi, czy Natalii Pokłońskiej, gdy rozmawia z ukraińskim dziennikarzem niż z otwartym rosyjskim propagandzistą. Nawet jeśli Dmitrij Gordon nie reaguje na słowa, że to Kijów odpowiada za zestrzelenie malezyjskiego samolotu MH17 w 2014 roku, gdy zginęło niemal 300 osób. A propos, Igor Girkin jest tu jednym z głównych podejrzanych,
- Moskwa cały czas zabiega o to, aby władze w Kijowie toczyły rozmowy bezpośrednio z separatystami z Zagłębia Donieckiego. Być może w następnych wywiadach zobaczymy właśnie ich,
- przeglądając obydwa wywiady można odnieść wrażenie, że odbywają się one pod hasłem “zrozumienia drugiej strony”. Trudno zaakceptować takie podejście, gdy ta druga strona okupuje twój kraj. Ale o to od lat też zabiega Moskwa.
Dmitrij Gordon zapewniał, że wywiad powstał przy współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy (dziennikarz lubi dawać do zrozumienia, że ma znajomych w "organach"), jednak sama SBU temu zaprzeczyła. Co prawda Prokuratura Generalna oświadczyła, że w rozmowach padają interesujące fakty, trudno je uznać za przełomowe.
Tymczasem Dmitrij Gordon zapowiada kolejne rozmowy z kolejnymi twarzami rosyjskiej agresji, które zapewne też spotkają się z falą krytyki. Czego się jednak nie robi dla zwiększenia swojej popularności. Choć ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Dmitrij Gordon wykonuje pewne zadanie i bynajmniej nie redakcyjne.
Comments